Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 374.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

i, zwolna przekroczywszy bramę, stanęła na progu sklepiku Złotki.
— Pani! — ozwała się zdławionym głosem.
— Aha! to ty! a czego chcesz? — zwróciła się ku niéj stara żydówka.
— Gdzie moja pani? — zapytało dziecię.
— Twoja pani?
Złotka zdawała się namyślać, czy litować nad czémś. Patrzała na dziecko i trzęsła głową.
— Twoja pani? — powtórzyła, — a kto ją wié, gdzie ona być może! Ot! wzięła w rękę kij i do miasta poszła... Czy ona z tobą pożegnała się?
Dziecko nie odpowiedziało. Po chwili dopiéro zapytało:
— Czy ona tu nie powróci?
— A czego ona ma tu powrócić? — odparła Złotka; — nie płaciła za kwaterę, to i kazali jéj wynieść się... a na jéj miejsce przyjęli tych trzech lokajów bez służby, co to w karty tylko grają i wódkę piją... żebym ja choć z nich zarobek miała... ale gdzie tam! nabiorą na kredyt, a potém nie zapłacą...
Mruczała-by tak daléj, ale przerwał jéj krzyk, rozlegający się na progu. Dziewczynka nieruchoma dotąd, zatopiła obie ręce w gęstwinie swych włosów, targała je i, przeraźliwie krzycząc, płakała całym strumieniem łez. Daremnie Złotka dobrotliwie uspokoić ją chciała głaskaniem i obwarzankiem. Odepchnęła gładzącą ją dłoń, cisnęła o ziemię obwarza-