Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 392.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dy proszą! Głupia dziewczyna! na ciebie z niczém się spuścić nie można!
— Aj! aj! — odmruknęła Cipa — a co to z tego za korzyść? kiedy my im nie damy, to oni pójdą do tego szynku, co na rogu ulicy, i dostaną sobie! Niech my lepiéj zarobim!
Niebawem Julianka wyszła ze sklepiku. Wchodząc na dziedziniec, zobaczyła kogoś, leżącego na ziemi pod bramą. Zbliżyła się i poznała Antka. Piérwszém wrażeniem jéj była trwoga, jakiéj zawsze wobec niego doświadczała. Cofnęła się nieco, stanęła jednak i patrzała. Antek, upojony wódką, spał snem kamiennym, z rozchyloną u piersi koszulą, obłoconym spencerkiem, z nogami i głową grzęznącemi w mokréj ziemi.
— Ot i upił się! — szepnęła Julianka, i stanęła tuż nad chłopcem. Pojmowała, że w stanie tym niebezpiecznym dla niéj nie był. Po chwili szepnęła:
— Ot teraz, tobym go mogła wytłuc!.. wytłuc!..
I zaśmiała się aż głośno na myśl o zemście. Ścisnęła obie pięście, i schylona nad śpiącym chłopcem, szeptała:
— Zobaczysz ty, jak tobie dobrze będzie, kiedy ja ciebie będę tłuc, tak, jak ty mnie zawsze tłuczesz! gonisz ty mnie zawsze, jak psa jakiegoś, i od podrzutków wyzywasz... przez ciebie ja wiele nacierpiałam się... siniaków ty mnie dużo narobiłeś... narobięż