Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 397.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Rozmawiając z żydówką, oglądała się wciąż i przelotne spójrzenia rzucała na siedzącą u progu Juliankę. Przytém oczy jéj mglić się zaczęły szczególném zmieszaniem.
— Czyje to dziecko? — zapytała ciszéj jeszcze, niż zwykle.
Złotka powtórzyła zwykłą swą odpowiedź:
— Wszystkich.
— Wszystkich?
— Nu, niczyje.
Cipa, lejąca naftę w małe blaszane naczynie, wmieszała się do rozmowy:
— To podrzutek jest! znajda!
— Podrzutek! — zawołała, krzyknęła prawie, kobieta, i rumieniec oblał bladą twarz jéj, aż po lniane włosy. Powściągnęła się jednak i dość obojętnie zapytała:
— Dawnoż znaleziono dziecię to? nie pamięta kupcowa?
— Czemu ja mam nie pamiętać?... Jego znaleźli akuratnie w tym samym roku i miesiącu, kiedy ja wnuczkę moję za mąż wydałam... nu, a ona już siedm lat za mężem jest... to dziecko siedm lat temu znaleźli... jesienną porą... z samego ranka...
Kobieta brała z rąk Cipy naczynie z naftą. Ręka jéj trochę drżała.
— Któż to taki je znalazł? — zapytała.