Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 398.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ot, żebraczka jedna. Ona już nie żyje... tu na tym dziedzińcu mieszkała i tu umarła...
— A jak dziecku temu na imię?
— Julianka.
— Czemuż dali mu imię to, a nie inne?
— Nu, ta żebraczka, co ją znalazła i na dziedziniec przyniosła, nazywała się Julianna. Ona ją do kościoła nosiła, żeby ją ochrzcili, i prosiła, żeby jéj takie samo imię dać...
Kobieta trzymała już w rękach wszystko, czego żądała: herbatę, cukier i naftę. Nie odchodziła jednak, lecz dość obojętnie zapytała jeszcze:
— A któż nią opiekuje się?
— A kto-by tu nią opiekował się? tu wszyscy ludzie niebogaci i swoje dzieci mają... Ot tak żyje sobie...
Kobieta patrzała nieruchomo na różnobarwne paczki cygar i papierosów, ułożone pod przeciwległą ścianą, potém ukłoniła się Złotce i odeszła. Przestępując próg, nie spójrzała na Juliankę, która téż zwróciła na nią żadnéj uwagi, bo i przywykła do słyszenia podobnych o sobie rozmów, i zajętą była bardzo okrywaniem dziurawą spodniczką stóp swych, zsiniałych od chłodu.
W godzinę potém, Julianka, wchodząc na dziedziniec, zobaczyła gromadkę dzieci, stojącą naprzeciw starego gmachu i przypatrującą się czemuś z podniesionemi głowami i pootwieranemi usty. Stanęła z da-