Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 399.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

leka za dziećmi, podniosła téż głowę i patrzéć zaczęła. Wkrótce téż i jéj usta otworzyły się, a oczy aż zaśmiały się od zachwycenia wielkiego. Zobaczyła, że na wysokiém piętrze gmachu, wyżéj jeszcze od miejsca, w którém znajdował się magiel, w pusty wprzódy otwór wprawiono okno. Okno to, o drewnianych, niepobielonych i niepomalowanych ramach, otwarte było teraz, a w niém powiewała biała roleta, w zęby wycięta, i wisiała klatka z kanarkiem. Roleta ta, a więcéj daleko żółty ptaszek, którego śpiew aż na dziedziniec dolatywał, obudzały zajęcie małéj gromadki.
Julianka patrzała tak długo, że inne dzieci rozbiegły się, a ona stała jeszcze. Wtedy w oknie otwartém ukazała się ta sama kobieta, która przed godziną była w sklepiku. Wychyliła się nieco i ręką uczyniła ku Juliance giest przyzywający. Dziecko nie zrozumiało z razu, że giest ten zwrócony jest ku niemu, ale kobieta skinęła ręką energiczniéj, z pewną nawet nierpliwością, przytém widać było, że patrzała na nie wytężonym wzrokiem. Julianka zerwała się z miejsca i pobiegła z uciechą wielką, bo zostać przywołaną przez kogoś, było to w życiu jéj rzadkiém i wielce szczęśliwém wydarzeniem.
Stary gmach znała najdokładniéj, idąc więc po próchniejących schodach, minęła salę z maglem i dosięgła piętra domu, całkiem niezamieszkałego, gdzie, przeszedłszy kilka pustych pokoi, bez okien ni drzwi,