Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 439.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nych źrenic błyski nieufne i niespokojne; ale usta jéj drobne i blade posiadały wyraz dziecinnéj słodyczy, albo przejmującego cierpienia. Ruchy jéj były téż gwałtowne czasem, a czasem trwożne, powolne i znamionujące wielkie znużenie. W zimie składała małe, zsiniałe ręce i, pochylając głowę, przykładała je do ust swych. Tak szła i wtedy wydawała się skurczoną i bardzo zgnębioną.
Gdzie nocowywała? kogo znała i z kim w porze téj życia swego przestawała? Nikt nie wiedział na pewno, bo, po prawdzie, nikt téż się o to nie dowiadywał! Ci, którzy znali ją, bo dawali jéj często jałmużnę, widywali ją czasem wchodzącą, przed zapadnięciem zmroku, w pewien wąziuchny, błotnisty i cuchnący zaułek miejski, a ktoś przechodzący raz w wieczór zaułkiem tym, wypadkiem spojrzawszy w niziuteńkie okienko o czterech zielonych szybkach, zozobaczył izdebkę, a raczéj czarny, nizki, zakopcony kąt jakiś, w którym siedziała ona na słomie, obok kulawego na obie nogi dziada żebraka. Przy mdłém świetle malutkiéj świeczki, przylepionéj do brudnego stołka, dziad żebrak przewijał łachmany na kalekich swych nogach, opowiadając coś przytém zwolna i mrukliwie, a siedzące przy nim dziecko obejmowało rękoma podniesione kolana swe i słuchało go, z oczyma wpatrzonemi w czerwoną, siwym włosem obrosłą, twarz jego.
Raz znaleziono ją z rana, śpiącą w kątku miejskie-