Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Z różnych sfer t.3,4 443.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

sobie sługi i stróżów domów; ktoś poszedł po wiadomości o niéj na dziedziniec starego gmachu, na którym widywano ją niekiedy; a Złotka, odświeżywszy snadź w pamięci swéj historyą jéj dzieciństwa, na którą własnemi oczyma patrzała, przyrzekła nawet czarkę wódki i kilka kopiejek zapłaty temu z dziadów, lub żebrzących, kto dziecko wynajdzie.
Wszystkie jednak kroki, niezbyt wprawdzie usilne w celu odnalezienia Julianki czynione, nic nie pomogły. Nie było jéj ani pomiędzy ulicznemi dziećmi, ani w starym gmachu, ani wśród żebraków, ani na cmentarzu, ani na żadnym z dziedzińców i zaułków miejskich. „Rozstąp się ziemio!” — zniknęła.
Być może, iż istotnie rozstąpiła się pod nią ziemia, iż zziębła, zgłodniała i chora, cicho usnęła ona na wieki pod płotem zamiejskiego ogrodu jakiego, ztamtąd zabrały ją ręce stróżów publicznego porządu i sprawiły jéj pogrzeb bez dzwonów ni chorągwi, muzyki ni płaczu.
Przypuszczenie to jednak najmniéj wydaje się prawdopodobném. Istoty takie, jak ona, życie mają twarde. Fizyczne siły ich daleko wytrwalszemi zwykle bywają, niż ich zasady moralne. Być może więc, że zasada moralna, wpojona w Juliankę przez ślepą żebraczkę słowami: jeżeli rozminiesz się z siódmém przykazaniem, do turmy pójdziesz i w piekle będziesz! zachwiała się wobec silnéj pokusy lub zręcznéj namowy jakiéj, i że, słabe bardzo wyobrażenie ma-