Strona:PL Eliza Orzeszkowa - Sylwek Cmentarnik.djvu/085

Ta strona została uwierzytelniona.

się coraz bardziéj, kiedy Łukasz drzemał, lub mowy kobiéce przerywał, pełnemi powagi, przemówieniami, Sylwek, ukryty w najciemniéjszym kącie izby, chciwém uchem pochwytywał każde wymawiane słowo i z każdego uczył się poznawać i odgadywać świat i ludzi. W wieczory te dowiadywał się on o tém, że są na świecie góry wysokie, morza szerokie, drzewa śpiewające, mówiące ptaki, zdroje wód, leczące wszystkie ludzkie bóle i smutki; że, kędyś daleko, istnieją puszcze ciemne i niezmierzone, w gęstwinach których czają się i na podróżnych wyczekują ludzie jacyś ogromni, nadzwyczaj silni, bogactw i rozkoszy żądni; że, pośród dróg, puszcze owe przerzynających, toczą się walki krwawe i śmiertelne, ludzie ludzi za gardła chwytają, na ziemię obalają, odzierają z sakiew i odzieży. I rzecz dziwna! w opowiadaniach owych, z których Sylwek uczył się poznawać świat i ludzi, rozbójnicy owi, czyhający w głębiach puszcz na klejnoty i sakwy podróżnych, bywali zawsze ludźmi pięknymi, o wyniosłéj postawie i silnych ramionach, niekiedy zaś nawet wspaniałomyślnymi wielce, o czułych i litościwych sercach; bywali to ludzie, którzy, jak niegdyś Aniołowie pyszni przeciw Bogu, zbuntowali się przeciw... czemu? o tém nie wiedziały nic wcale opowiadające kobiéty i wiedzieć nie były ciekawe, lecz dziecko, błyskające z ciemnego kąta ognistą źrenicą, odpowiadało sobie w myśli; przeciw... krzywdzie! Mniejsze już bez porównania wrażenie wywierały nań opowiadania o umarłych, którzy, dla różnych przyczyn i w różnych postaciach, wracali na świat. Ze śmiercią i wszelkiemi zjawiskami, przez nią sprowadzanemi, oswojonym był najzupełniéj. Spowszedniały mu one i utraciły dlań wszelką grozę i powagę. Skakał i tańczył po mogiłach, noce przesypiał często w głębi