Sędziwy towarzyszu Jazonowych dzieci!
Nieszczęście chlebodawców w dobrych sługach nieci
Współczucie, ich cierpieniom równa się ich męka,
Więc ja też, gdy mnie dzisiaj straszna boleść nęka,
Wybiegłam i o losach Medei, tak srodze
Dotkniętej, wobec ziemi i nieba zawodzę...
Co? Jeszcze nie przestała się żalić ta biedna?
Draśnięta ledwie kora, daleko do sedna!
Nie mądra — jeśli wolno tak nazywać pany!
Więc dotąd ból najświeższy jeszcze jej nie znany?
Cóż stało się, mój stary? Wyjaw wszystko szczerze.
Nic! Nic! Żem to wogóle mówił, żal mnie bierze.
O powiedz, towarzyszu, powiedz! Na twą brodę!
Gdy trzeba, milczeć będę, wierz mi, nie zawiodę.
Poszedłem po warcaby i niepostrzeżenie
Usiadłszy przy źródlisku, przy świętej Pejrenie,
Gdzie starcy się zbierają, usłyszałem słowa,
Że z ziemi chce korynckiej wola Kreontowa
Wydalić matkę z dziećmi. Czy prawda się mieści