Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom I.djvu/338

Ta strona została przepisana.
POLYMESTOR.

O rety! A więc ona jest tu między nami?!
Ach! pokaż ją, ach! pokaż, bym temi rękami
Na krwawe podarł sztuki ciało mego wroga!

AGAMEMNON.

Człowieku, co zamierzasz?

POLYMESTOR.

Błagam cię na Boga,
O pozwól mi dać folgę oszalałej dłoni!

AGAMEMNON.

Daj spokój! Niech rozwaga z piersi ci wygoni
Tę wściekłość barbarzyńską, bym mógł według prawa,
Słyszawszy ją i ciebie, osądzić, przecz krwawa
Spotkała cię niedola.

POLYMESTOR.

Wszystko-ć uwydatnię:
Polydor, syn Hekaby, to plemię ostatnie
Priamowego domu, dan był w pieczę moją
Przez ojca, kiedy klęska zawisła nad Troją
I ten już jej upadek przeczuwał. To dziecię
Jam zabił. A dla czego, zaraz się dowiecie.
Przezorny był postępek. Żywiłem obawę,
Że chłopiec, wróg twój, panie, podejmie znów sprawę
Trojańską, zbierze siły, wzniesie mury miasta,
Że, dalej, Achajczycy, wiedząc, iż gdzieś wzrasta
Ktoś jeszcze z Priamidów, na nową się wojnę
Wybiorą w kraj frygijski, że trackie, spokojne
Ucierpią na tem ziemie, plądrowane srodze,
Że wszyscy my sąsiedzi, leżący na drodze