Strona:PL Eurypidesa Tragedye Tom I.djvu/341

Ta strona została przepisana.

Z ludami helleńskimi — nigdy żyć nie mogą!
Dla jakich przeto względów poszedłeś tą drogą?
Czy pchał cię ktoś z krewniaków? Czy chciałeś z kim śluby
Powinowactwa zawrzeć? Alboś może straty
Obawiał się dla pól swych, gdyby w twoje kraje
Przybyli po raz wtóry? Komuż to się zdaje
Być prawdą? Kogo myślisz przekonać? Nie! złoto —
Jeżeli chcesz być szczery —, twoja chciwość, oto,
Dla czegoś zabił dziecko to moje! Inaczej —
Jak może być inaczej? — niech mi wytłómaczy
Twój język: kiedy Troja kwitła, opasana
Basztami, gdym przy życiu miała swego pana,
Priama, kiedy Hektor zwycięskim szermował
Dzirytem, czemuś wówczas, ty, coś syna chował
U siebie, w swoim domu, nie myślał o! temu (wskazując na Agamemnona)
Wyświadczyć przyjacielskiej przysługi? Tak, czemu
W tę porę nie zabiłeś mi dziecka lub żywcem
Achajom nie wydałeś? O jesteś poczciwcem!
Dopiero gdy bez słońca promieni leżymy
Pobici, kiedy gród nasz okopciły dymy
Z nieprzyjacielskiej ręki, dopiero w tym czasie
Zabiłeś swego gościa w swym domu. A zasię
Posłuchaj, by dopełnić miary twej ohydy:
Jeżeli się przyjaźnią chełpisz dla Atrydy
I jego wojsk achajskich, dla czego ich nędzy,
Dla czego ich potrzebom nie chciałeś pieniędzy
Poświęcić — tego złota, które nie jest twoje,
Jak sameś mi to wyznał, im, co na te boje
Wyszedłszy, tak się długo tułają zdaleka
Od ziemi swej rodzinnej?!.. Nie! ja widzę człeka
Przed sobą, co tych skarbów nie puści z swej dłoni,