wtedy płomienne siły wyrzuciły z głębin
tę górę rozszumiałą lasem brzóz i dębin.
Cóż z tego, cóż ten przykład? cóż ten dowód znaczy?
stało się! było w planie! — nie mogło inaczej!
Dysputa płoną! szkoda czasu i atłasu,
jeno tłum się ogłusza rozgwarem hałasu.
A już się wszczęły w górze ruchy,
każda szczelina zamieszkała;
mrówki, Pigmeje i Paluchy
i cała ta czereda mała.
Lecz ty nie pragniesz wielkości,
pustelnicza twoja kula —
jeżeli pańskie masz skłonności,
obdarzę ciebie władzą króla.
A ty Thalesie, co radzisz? — mów!
Cóż — nie chcę radzić, szkoda słów;
z małymi, małe wszelkie czyny,
z wielkimi nawet małość rośnie;
czy słyszysz jak tam zza olszyny
wrzawa mknie ku nam — wciąż — rozgłośnie?!
Oto żórawi naród wstaje
z srebrem zalanych mętnych pól,
leci na Pigmejczyków zgraje, —
widzisz — z karłami padłby król.
Ostrzą pazury, ostrzą dzioby —
idzie, już idzie, zemsty pora,