Strona:PL Feta w Coqueville (Émile Zola) 011.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

wnieśli w osobie swego protoplasty świeżą krew, mocniejsze organa, temperament lepiej się nadający do tego twardego środowiska potężnych wichrów i morza bez granic. Na każdy sposób są oni dzisiaj w Coqueville panami placu.
Łatwo pojąć, że to przesunięcie się większości liczebnej i majątków na stronę przybyszów nie mogło się odbyć bez wstrząśnień straszliwych. Mahéowie i Floche’owie nie cierpieli się. Między obu rodami płonęła nienawiść wieków. Pomimo swej klęski wszakże Mahéowie zachowują dumę dawnych zdobywców. Bądź co bądź oni to założyli gniazdo, ich ród jest rodem praprzodków ludności. O pierwszym Floche’u wyrażają się z pogardą, jak o żebraku, włóczykiju, przygarniętym z litości, a oddanie mu w małżeństwo jednej z swoich cór traktują jako błąd nie do odżałowania po wiek wieków. Ów Floche zostawił był po sobie, według ich zdania, potomstwo, złożone z samych lubieżników i złodziei, spędzających noce na rozpuście a dnie na przepijaniu sched. Nie było klątwy, jakiejby nie miotali na potężne plemię Flocheów, przejęci ku nim jadowitą wściekłością szlachty, zdziesiątkowanej przez zgony i podupadłej, która patrzeć musi bezsilnie na rozrost burżuazyi, w ich oczach zagarniającej ich posiadłości, ich krwawicę. Naturalna rzecz, Flocheowie ze swej strony wyzyskiwali swój tryumf z całą bezwzględnością. Czując się panami placu, drwili ile wlazło z przeciwników i przysięgali