Strona:PL Feta w Coqueville (Émile Zola) 028.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

zrozumiano wszystko. Gdy barka ma we łbie, tańczy i zatacza się jak pijany człowiek; ta zaś miała dosłownie pełen likieru brzuch. A! szelma! szelma jedna!... Obijała się tam i sam po morzu zupełnie jak pijak, co nie może do domu trafić. I Coqueville śmiało się nad barką do rozpuku a jednocześnie było zgorszone, bo to, co się Mahéom wydawało bez granic śmiesznem, Flocheowie uznali za ohydę. Otoczono zwartem kołem „Wieloryba“, szyje się wyciągały, wytrzeszczały oczy, każdy chciał na własne oczy zobaczyć trzech zuchów, śpiących z rozpromienionemi minami w całkowitej nieświadomości, jaki się ku nim ze wszystkich stron tłumek nachyla. Klątwy i śmiechy nie dochodziły wcale ich uszu. Rouget nie słyszał wrzasków żony, wyrzucającej mu, że wszystko wypił. Fouasse nie czuł wcale kopania, jakiem braterska noga obmacywała mu w tej chwili boki. Co się tyczy Delfina, ten uroczo nad wyraz wyglądał w swem opilstwie z wyrazem zachwytu na rozczerwienionej twarzy, pośród kędziorów złocistych. Margot, podniósłszy się z swego miejsca, patrzyła na małego z surową miną, milcząc.
— Trzeba ich położyć spać! — ktoś zawołał. Właśnie w tej chwili Delfin otworzył oczy i powiódł wzrokiem oczarowania po ludziach, którzy poczęli go zewsząd zarzucać pytaniami, z natarczywością, uciążliwą trochę dla jego zachwianej inteligencyi, był bowiem jeszcze pijaniuteńki.