Strona:PL Feta w Coqueville (Émile Zola) 037.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

— A to kanalia!... — zrzędził Rouget. — Beczka jest znacznie większa niż ta wczorajsza. A przytem żółta... Musi w niej być coś pysznego...
Poczem dodał zgryziony:
— Zajrzyjmy chociaż w więcierze... Może się ułowiło trochę raków...
I „Wieloryb“ odpłynął ciężko, kierując się ku cyplowi z lewej.
W „Zefirze“ tymczasem La Queue musiał się aż rozgniewać, by pohamować atak Tupaina i Brisemott’a na ułowioną beczkę. Bosak bowiem, przeciąwszy jednę z obręczy, sprawił, że przez szparę wśród klepek sączył się z beczki płyn pąsowy, którego obaj rybacy poczęli próbować chciwie końcami palców i którzy znaleźli wybornym. Możnaby śmiało wypić po szklance. Ale La Queue się sprzeciwił. Przechyliwszy beczkę, tak, aby nie ciekła, oświadczył, że pierwszy, co się poważy ją oblizywać, będzie miał z nim do czynienia. Na lądzie — rzecz inna.
— Zatem pójdziemy wydobyć więcierze? — zapytał posępnie Tupain.
— Zaraz, zaraz; nie spieszy się z tem — wójt odparł.
I jego dusza także pieściła się z oczyma z baryłką. Czuł w członkach jakieś słodkie omdlenie, zbierała go gwałtowna ochota zaraz wracać, aby skosztować... Co go tam teraz obchodziły więcierze?!...
Tak i ozwał się też po chwili, uległszy: