Strona:PL Feta w Coqueville (Émile Zola) 040.jpg

Ta strona została uwierzytelniona.

przytem smak płynu, jakby zalatujący kwiatami. Kobietom smakował napój bardzo, mężczyźni natomiast woleliby, gdyby w nim było mniej cukru. Na każdy sposób moc trunku zrobi swoje przy trzeciej, czwartej szklance. Im więcej pili, tem bardziej im przypadał do smaku. Mężczyźni nabierali humoru, płeć piękna stawała się krotochwilną.
Tymczasem polowy, nie zważając na świeżą sprzeczkę z wójtem, krążył coraz to bliżej koło grupy zapijających się Flocheów. Większa ich beczka zawierała likier ciemnoczerwony, podczas gdy w mniejszej znajdował się biały, przeźroczysty jak woda źródlana, i ten był znacznie ostrzejszy, istny pieprz, coś, co parzyło w gębę jak ogień. Żadnemu z Flocheów nie były te trunki znane, ni ten czerwony, ni biały. A przecież znajdowali się między nimi bywalcy. Tych gniewało, że piją, acz z rozkoszą, nie wiedzieć co.
— Czekajcie no! — przerwał daremne dociekania La Queue i czyniąc z swej strony pierwszy krok, zwrócił się do strażnika: — Polowy!... spróbujcie wy!
Strażnik, który na to tylko czekał, przybrał jak na komendę mądrą minę rzeczoznawcy. Co do czerwonego objawił zdanie:
— W tem jest pomarańcza.
O białym zaś orzekł:
— To było nalewane na zioła.
Odpowiedź ta zadowolniła w zupełności słu-