Strona:PL Francis Bret Harte Nowelle.pdf/49

Ta strona została przepisana.
I.
DOBRA DOLA SZUMIĄCÉJ OSADY.
(THE LUCK OF THE ROARING CAMP.)

W Szumiącéj Osadzie panował ruch niezwykły, nie walką żadną przecież wywołany, bo w owym 1850 roku panował tu przykładny spokój: złotodajne żyły zdawały się wyczerpanemi, a gracze, zebrani w winiarni Tuttle'a, nie zwykli głośno objawiać swych wzruszeń nawet w wypadkach podobnych temu, jakim był pojedynek Peta i Joe, którzy tuż obok sali gry strzelali się przez baryerę, bez pardonu.
Tym razem jednak ciśniono się około nędznego szałasu, rozbitego na skrajnéj linii zabudowań osady. Mówiono z cicha, z niezwykłém ożywieniem, powtarzając imię kobiety znanéj osadzie całéj.
O kobiecie téj lepiéj byłoby może nie wspominać wcale. Wielką, o ile się zdaje, była grzesznicą, ale zarazem jedyną w osadzie przedstawicielką płci nadobnéj, w obecnéj zaś chwili ciężką dotknięta niemocą, potrzebowałaby około siebie pomocnéj kobiecéj ręki. Rozwiązła, upadła, zhańbiona i opuszczona, konała ona w bólach i osamotnieniu, a samotność ta, niegdyś główna może pobudka jéj upadku, stawała się dla niéj teraz ciężką karą, gdy zamiast współczujących niewieścich twarzy, widziała przy łożu swém obojętne, surowe lub wpół-drwiące twarze swych towarzyszy życia.
Cierpienia jéj jednak, w niektórych z nich przynajmniéj, budziły pewne współczucie. Sandy rozważał w duchu, „jak ciężką ma biedna Sal do przebycia chwilę“ i wobec widoku jéj cierpień zapomniał codziennych swych rozmyślań o tuzach karowych i pikowych.