Strona:PL Fredro Aleksander - Nieznany zbiór poezyj.djvu/021

Ta strona została uwierzytelniona.

Wstaie Hedwiga, głos znany
Gdy się obił o iéy uszy,
Łzę wyrwał i ulżył duszy,
Wznosi wzrok swoy obłąkany,
Wzdycha, drzącą dłoń podaie,        125
Lecz Zdzisława niepoznaie —
I tak mówi do Rycérza:
„Mile głos twóy w serce biie,
Ciężki nawet żal usmierza,
Ale Zdzisław iuż nieżyie. —        130

Niechay Matka go nieczeka
Niechay Siostry nad nim płaczą,
Już go więcéy niezobaczą,
Już krwią zaschła mu powieka —
Patrzay, Patrzay, w srébrnéy zbroi        135
Cień Zdzisława oto stoi —
Lecz iuż ciemno, bardzo ciemno,
Już się Zdzisław w skały kryie,
Chodź Rycérzu, ach chodź zemną,
Mile głos twóy w serce biie“. —        140

Odtąd czas wiecznym biegł torem,
A księżyc znikał czy wzrastał,
Zawsze widział, zawsze zastał
Smutną parę nad ieziorem;
Zawsze w swéy miłości stali,        145
Przy sobie siebie czekali;
Podział, ta ulga w ciérpieniu
Dla nich próżnym Nieba darem,
A w ich srogiém położeniu,
Smierć straszną, życie ciężarem —        150

Tak ciérpieli[1] [razem z sobą,
Aż po wielu noc ubiegu

  1. Kartka z ostatnią strofą wycięta. Uzupełnienia dokonano według tekstu «Dzieł».