Czyż chcę nowe Naturze oznaczyć koleie?! 145
Iakiż gniéw, iaki zapał w moich piersiach tleie?![1]
Pocóż, pocóż się żymam [!] nikczemna istota?!
Iuż do wiecznéy zatraty otwarte mam wrota,
Do niéy spieszę — dostąpię — nic mnie nieułudzi —
Porzucam świat, niesczęscie, występek i ludzi. — 150
Czémże są wszyscy ludzie, czémże iest świat u mnie,
Bez próżnych namiętności wspartego na trumnie?
Niczém — chwała nauki, znaczenia, odwagi,
Wszystko na iédney szali, niéma żadnéy wagi. —
Niestraszą mnie kaydany, nienęcą mnie trony 155
Wyższy nad siebie, depczę pęta i korony. —
Piękny, drogi obrazie spokoynéy swobody!
Który mi uroieniem zakréslał wiek młody!
Do któregom w snach lubych wyciągał ramiona,
Jak gdybym go chciał obiąć, lub ukryć wśród łona; 160
Obrazie boskich uczuć oswiecon promieniem,
Tanio bym cię okupił lat tylu cierpieniem,
Gdybyś się iescze sprawdził, gdybym choć na chwile,
Ilem iuż niesczęsliwy, był sczęsliwy tyle! —
Precz, precz odemnie sczęścia nadzieio zwodnicza, 165
Smierci, do którey spieszę, niehydź mi oblicza!
Mamże miłości życia wrodzone ogniwa,
Których się nawet starość niezrzeka dotkliwa,
A którem dłonią zerwał żelazną sam w sobie,
Łączyć uplotem kwiatów poświęconych tobie!? 170
Mamże znowu dnia swiatło dla ciebie polubić,
- ↑ Ww. 145—146: cała strona rękopisu pokreślona ołówkiem.