Strona:PL Fredro Aleksander - Nieznany zbiór poezyj.djvu/114

Ta strona została uwierzytelniona.
XLI
RYMOTWÓRSTWO
SATYRA II

Iakisz[!] to zawrót, szał namiętność wsciekła,
Iakby z samego wyrzucone piekła,
Opadły nagle nasze społeczeństwa,
Szaleństwo gorsze nad wszystkie szaleństwa:
Chęć rymowania gwałtem i koniecznie,        5
Mimo rozsądku i zdatności sprzecznie. —
Każdy ma Lutnię, każdy iuż w tym czasie
Jak po swéy niwie chodzi po Parnasie;[1]
W każdego Muza boski ogień wléwa,
Nikt iuż niegada ale każdy spiéwa!        10
Każdy Poeta, szuka ztąd zalety,
Pisze a pisze — ale iak? — Niestety! —
U niego, zgłosek policzenie sztuką,
Rym poezyią, styl próżną nauką,
Niedba o przedmiot, niemyśli o zwrocie,        15
Byle swe wiérsze rachował na krocie
Ztądto w Poetów Polska tak zamożna,
Że Gazet prozą iuż czytać niemożna,
A późniéy może i Woźny z rozkazem
Będzie przyieżdżał wychudłym Pegazem —        20
Rządzce, Studenty, Wodze i Prałaty,
Wszystko się drapie na grzbiecik skrzydlaty,
Ledwie ten zleci, iużci tamten wsiada,
Chwieie się, trzęsie i iak piérwszy spada;
Ten go dosiadłszy tém sczęściem zuchwały        25
Myśli że doszedł niesmiertelnéy chwały;
Szarpie i pędzi lecz w nierownym locie,
Kryie się w chmurach lub bryzga się w błocie,

  1. 1 — 8 przekreślone ołówkiem w rkp.