Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/148

Ta strona została przepisana.

— Bardzo chętnie, panie baronie! odpowiedział Pająk, wdzięcznie ściskając dłoń barona, śpieszę! Czy znasz pan tego Turka, który na nas patrzy?
— To stary lord Wood, cóż on tak patrzy? Również mogłabyś myśleć, że i to białe domino ma was na oku! Maski sprawiają, że się łatwo pod tym względem mylić można — a zatém w pierwszéj altanie na lewo!
Gdy cygan odwrócił się bardzo nieznacznie, Pająk pociągnął swą towarzyszkę do sali ogrodowéj. Małgorzata szła nic nie przewidując, bo pani Robertowa oświadczyła, że czuje potrzebę nieco usiąść.
— Patrz-no, kochane dziecię, na te czarowne altany, szepnęła pełna świetnych nadziei i obrachowując, że książę zawsze za wszystko płaci czerwoném złotem — wstąpmy tu do téj najpierwszéj, tam pewno niema nikogo!
I niby oparty na Małgorzacie, a w rzeczy saméj mocno ją trzymający Pająk, przeszedł z nią obok palm i pomarańczowych drzew, i wreszcie wstąpił do całkiem bluszczem okrytéj altany. Od strony przejść wcale jéj widać nie było, bo każda taka altana stanowiła mały pokoik w koło aż do wchodu zamknięty, którego ściany były pomalowane ciemno-zielono, tym sposobem na pozór przedstawiały bluszczowy porost.
I wejście także można było zamknąć zieloną portyerą, tak że osoby w téj altanie bez przeszkody bawić się chcące, mogły się zupełnie odłączyć od zgiełku masek. Dzwonek przeprowadzony do izby służbowéj, w razie potrzeby natychmiast przywoływał lokaja. Ogrodowy stolik, po nad którym wisiała różowo-matowa lampa, kilka krzesełek, eleganckie lustro dopełniały umeblowania téj do wygodnego odpoczynku zapraszającéj kryjówki.
Gdy wzdychający i nieco kaszlący Pająk zajął tam miejsce z Małgorzatą i nieco uchyliły masek, bo było bardzo gorąco, na drodze objętej muszlami i drzewami usłyszano dosyć wyraźne słowa:
— Idź-no naprzód baronie — tym sposobem dasz mi czas i sposobność przypatrzyć się i osądzić!