Strona:PL G Flaubert Salammbo.djvu/169

Ta strona została przepisana.

negrów, pozbieranych z resztek karawan i połączonych z Klinabarami, ci powinni byli biec przy jeźdzcach, trzymając się jedną ręką końskiej grzywy. Wszystko nareszcie było zupełnie gotowe, lecz Hamilkar nie występował jeszcze do boju.
Często w nocy opuszczał on Kartaginę sam jeden i zapuszczał się poza lagunę naprzeciw ujścia Makaru. Czyliżby pragnął połączyć się z jurgieltnikami? Ligurowie, obozując na Mappalach, otaczali dom suffeta. Obawy jednak bogaczy zdawały się być usprawiedliwione, kiedy dnia jednego ujrzeli trzystu barbarzyńców zbliżających się do murów miasta. Hamilkar rozkazał otworzyć im bramy: byli to zbiegowie, którzy spieszyli do dawnego wodza pociągnięci trwogą i przywiązaniem.
Powrót Hamilkara nie zadziwił bynajmniej jurgieltników, byli mocno przekonani, iż ten człowiek nie mógł umrzeć. Powracał zatem, mówili jedni, aby dopełnić swych zobowiązań i ta nadzieja nie wydawała się wcale dziwaczną, zważywszy przepaść jaka dzieliła wojsko od ojczyzny. Przytem nie uważali się wcale za winnych, a o nadużyciach popełnionych w jego domu w czasie festynu zapomnieli zupełnie.
Lecz szpiedzy, których zdołano pojmać, wyprowadzili ich z błędu co do zamiarów Hamilkara. Wtedy dopiero zawzięci triumfowali a najłagodniejsi stawał się zaciekłymi. Oprócz tego dwa oblężenia wyczerpały ich cierpliwość, nic nie zyskali do tej chwili, pragnęli wiec koniecznie stoczyć stanowczą bitwę. Wielu zniechęconych, którzy rozbiegli się z bandy po okolicy, wracali spiesznie na wieść o nowych uzbrojeniach.
Matho skakał z radości powtarzając: „Nakoniec! nakoniec!” Uraza, jaką miał do Salammbo, pomnożona stokrotnia zwróciła się do Hamilkara. Uczucie nienawiści spotykało teraz usprawiedliwiony przedmiot. A ponieważ zemsta zdawała się tutaj łatwiejsza do wykonania, zatem Libijczyk cieszył się nią na-