Kiedy się pilnie o Hetmanie pytał.
Każdy mu namiot iego ukazował;
Tam wprowadzony, z ukłonem go witał
Y, rękę iego uczciwie całował,
Potem tak począł: „Kto twe dzieła czytał
Y wie, iakoś te kraie powoiował —
Zdziwi się, bo twa sława, iako trzeba,
Od oceana sięga aż do nieba.
Radbym ci beł niósł weselsze nowiny,
[Tu srodze westchnie y westchnąwszy rzecze:]
„Sweno, szwedzkiego króla syn iedyny,
[Ach iako rzeczy omylne człowiecze!]
Chciał być ieden z tych, co do Palestyny
Szli, dla Chrystusa przypasawszy miecze;
Niebezpieczeństwa y ociec ubogi,
Iuż zeszły — nie mógł rozwieść mu tey drogi.
Chciał spraw pod tobą nawyknąć marsowych,
Tak dobrem mistrzem — y z wielkiey chciwości,
Gniewał się na się, że dotąd w domowych
Schowany państwach, gnuśniał w nikczemności;
Słyszał o wielkich dziełach Rynaldowych
Y sławie ieszcze w niedoszłey młodości;
Ta go chęć święta do tey drogi wiodła.
Lecz miłość Boża naybarziey go bodła.