można być pewną, że Aurelja nie zmieni nagle zdania i nie odeśle jej po jakimś czasie napowrót — rzekła pani Livingstone.
— Aurelja, choć nie odznacza się bardzo bystrym rozumem, ma poczciwe serce; nie chciałaby więc krzywdy robić sierocie — odparła pani Marston. — Jeżeli Marjorie potrafi przypodobać się panu Wilder, to można być pewnym, że zatrzymają ją u siebie zupełnie i zapewnią jej los w przyszłości. On dotąd jeszcze nie może pocieszyć się po stracie jedynej swojej córeczki, a Aurelja będzie ją pieścić, jak własne dziecko.
— Przyprowadź zatem swoją przyjaciółkę do ochronki, a ja pomówię z twoim bratem, choć teraz, gdy Regie jest chory, wątpię, czy Dżems będzie zdolny zająć się tą sprawą.
— Regie chory? — zawołała pani Marston — a cóż mu jest?
— Niewiadomo jeszcze. Już od dwóch tygodni zdawał się być niezdrów... Dziś rano otrzymałam kartkę od Racheli, która mi donosi, że Rex leży bardzo chory.
— Niech się pani nie martwi. Zapewne to lekka, jakaś niedyspozycja, pojadę tam zaraz, aby się przekonać, co to jest.
Pani Marston zastała brata mocno zaniepokojonego stanem syna. Uspokoiwszy go, jak mogła, dowodząc, że Reginald silnej jest konstytucji, zdolnej oprzeć się każdej chorobie, zręcznie naprowadziła rozmowę na temat Marjorie. Sędzia zawahał się zrazu. Znał on panią Aurelję, gdy jeszcze była panną i nie miał wielkiej ochoty powierzyć jej opieki nad dzieckiem. Z drugiej znów strony, przekonanym był o dobroci serca próżnej i dziecinnej, choć w gruncie rzeczy poczciwej kobiety i nie czuł się w prawie odrzucenia bezwzględnie materjalnych korzyści, mogących stąd wyniknąć dla biednej sierotki.
— Sądzę, że jest to nadspodziewanem szczęściem dla tej małej — nalegała pani Marston. — Ten projekt otwiera przed nią zupełnie inne widoki. Poczciwa Aurelka nie grzeszy zbytkiem rozumu i zastanowienia, ale sam Wilder jest reprezentantem zbiorowego rozsądku całej rodziny.
— Może masz słuszność, Heleno. Pokładam wielkie zaufanie w prawości i charakterze Wildera. Pomyślę nad tem, ale ciekawy jestem, coby mój biedny Rex powiedział na ten projekt? — Gdy sędzia to mówił, cień smutku przemknął po jego twarzy, wspomniał bowiem na syna, który leżał chory na górze.
— Moglibyśmy wszyscy widywać ją od czasu do czasu — rzekła pani Marston. — Ty tak często jeździsz do Nowego Yorku i zabierasz Rexa z sobą. A teraz nie będę zatrzymywać cię dłużej — dodała, widząc, że sędzia powstał i przysłuchuje
Strona:PL Gould - Gwiazda przewodnia.djvu/050
Ta strona została uwierzytelniona.