Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 028.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Patrzył i patrzył przez dziurkę od klucza, wspinając się na palce i nie mogąc pojąć ani nacieszyć się taką pięknością.
Nakoniec światło zgasło. Może student zamknął książkę, a może mu się świeca wypaliła i poszedł spać. Krasnoludek jednakże nie odchodził od dziurki, gdyż cudowne pieśni i nadziemska muzyka brzmiały w izdebce ciągle, niby boska kołysanka dla wybranego ducha.
— Nie przeczuwałem nawet, że tu takie czary! — szepnął wreszcie maleńki. Mógłbym się tu przenieść i zamieszkać zupełnie...
Zaczął myśleć o tem, gdyż był istotą rozważną i mądrą. Nakoniec westchnął.
— A miód! — szepnął ze smutkiem. — Do jedzenia nic tu niema.
I zszedł po schodach napowrót do kupca.
W samą porę powrócił, gdyż niewstrzemięźliwa beczka byłaby zupełnie zużyła dar wymowy pani kupcowej. Wygadała już wszystko, co się w niej mieściło, zaczynając od wierzchu, a teraz właśnie zamierzała powtórzyć jeszcze to samo na nowo, zaczynając od spodu, dla większej dokładności. Krasnoludek śpiesznie odjął jej wymowę i zwrócił pani kupcowej, w ustach której mogła wypocząć do rana.
Od tego czasu jednak cały sklep od kasy aż do najcieńszej drzazeczki tak mocno uwierzył w rozum beczki od papierów, iż wszystkie sprzęty powierzały jej swoje sekreta, otaczały szacunkiem niewypowiedzianym, a kiedy wieczorami kupiec czytał głośno wiadomości z gazet codziennych, były pewne, iż wypowiada myśli ich czcigodnej sąsiadki.
Ale krasnoludek już teraz nie słuchał ciekawie i spo-