Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 075.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

o dniach poczucia siły i dniach szczęścia; a nazajutrz o świcie las stał jak marzenie, biały i czysty, strojny brylantami szronu, uroczy niby zaklęte królestwo.
To sen zimowy.
Słońce otrząśnie biały szron z gałęzi.
— A kiedy przyjdzie Wiosna? — świegotały wróble.
— Wiosna! — powtórzyło echo od pagórka. — Wiosna! — rozległo się w lasach bezlistnych. — Wiosna! — mknęło przez pola daleko, bez końca.
Słońce błysnęło cieplej, śnieg pociemniał, ścieniał, ptaki zaświergotały: — Wiosna! Wiosna! Wiosna!
Wysoko od południa leci pierwszy bocian, drugi tuż za nim; na szerokich skrzydłach niosą dwoje dzieci. Zatrzymały się na szerokiej łące, — dzieci witają ziemię pocałunkiem, a potem śpieszą do białego starca. Mgła zasłoniła wszystko, czy wraz z nią wiatr uniósł i sędziwego władcę, który siedział na pagórku?
Śladu po nim nie pozostało.
— Bardzo dobrze, bardzo dobrze! — szczebiotały wróble. — Wszystko to bardzo pięknie, lecz zupełnie nie podług kalendarza, który wszystko przekręca.