Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 118.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

z szyją wygiętą wdzięcznie i wzniesioną głową, spokojne, dumne i majestatyczne.
Na ten widok dziwny smutek i tęsknota ogarnęły biedne kaczę. Oto królewskie ptaki, które raz widziało i ukochało tak silnie od razu!
— Popłynę do nich — pomyślało nagle — niech mię zabiją za moje zuchwalstwo, że śmiem zbliżyć się do nich, ja, tak potwornie brzydki. Niech mię zabiją! Wszystko mi już jedno. Lepiej być zabitym przez te cudne ptaki, które kochać muszę, niż szczypanym przez kaczki, dziobanym przez kury, potrącanym i odpychanym przez wszystkie zwierzęta i ludzi. O, lepiej, lepiej umrzeć!
I popłynęło naprzeciw łabędzi, które, ujrzawszy przybysza, potężnie zaszumiały skrzydłami i skierowały się prosto ku niemu.
— Zabijcie mię! — zawołało brzydkie kaczę — i pochyliło głowę, oczekując śmierci.
Ale cóż to? Cóż widzi w zwierciadlanej fali? Wszakże to jego obraz? Jego własny! Jego! To już nie brudno-szare, brzydkie i niezgrabne kaczę, to łabędź biały! Kaczę stało się łabędziem!
Chociaż się urodziło pomiędzy kaczkami, lecz z łabędziego jaja, więc i ono także łabędziem stać się musiało nakoniec!
W tej jednej chwili zapomniało nagle o nędzy, o cierpieniach, czuło się tylko szczęśliwe niezmiernie i po raz pierwszy radośnie witało świat piękny, życie i braci-łabędzi, które pływały wkoło, oglądając towarzysza i pieszczotliwie głaszcząc go dziobami.
Kilkoro dzieci wbiegło do ogrodu i zaczęły z brzegu rzucać w wodę bułki i smaczne ziarna. Wtem jeden chłopczyk zawołał: