Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 163.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

rynarzy. Ale ona siedziała spokojnie na górze, wichrem pędzonej, i patrzała śmiało na błyskawice, w chmurach szalejące, i szalejące na morzu bałwany.
Zachwyty jednak wszystkich sióstr zazwyczaj niedługo trwały. Każda z tęsknotą czekała godziny, w której wypłynie na powierzchnię morza, każda wracała szczęśliwa i dumna, opowiadając nieskończone dziwy o doznanych wrażeniach, ale w krótkim czasie przestawały ją zajmować te wycieczki. I po miesiącu każda zapewniała, że mimo wszystko, najpiękniej jest w domu, na dnie morza, w otchłani.
Niekiedy przed wieczorem starsze siostry wypływały razem na powierzchnię wody, trzymając się za ręce i śpiewając głośno. Głosy miały przecudne i kiedy spostrzegły, że zbliżała się burza i niejeden okręt zginie zapewne wśród walki żywiołów, podpływały do statków, aby słodkim śpiewem uspokoić żeglarzy, mówiąc im, jak pięknie tam, na dnie morza, w królestwie ich ojca. Lecz majtkowie śpiewu ich nie rozumieli, brali go za szum burzy i bardziej trwożyli się jeszcze; a piękności otchłani nie poznali także, bo gdy okręt się rozbił, tonęli i tylko martwe ich zwłoki przynosiły fale do królewskiego pałacu z korali.
A gdy tak siostry wieczorem wesoło, ująwszy się za ręce, płynęły ku górze, młoda Syrena zostawała sama i stojąc w oknie, patrzyła za niemi. I było jej tak smutno, że chciałaby płakać, ale płakać nie mogła, Syrena łez nie ma i dlatego cierpi bardziej od człowieka.
— Ach, kiedyż skończę już te lat piętnaście! — mówiła sobie. — Kiedyż ujrzę ludzi i świat ten cały, za którym tak tęsknię, który tak kocham, choć nie wiem, dlaczego?...