Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 183.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

W noc księżycową, kiedy wszyscy spali, nie wyłączając sternika przy sterze, wyszła na pokład i patrzała w głębię przez wodę, przezroczystszą od kryształu. I wydawało jej się, że na dnie spostrzega zamek ojcowski, i babkę w srebrnej koronie na głowie, patrzącą ku niej z wieży przez fale błękitne. W tej chwili siostry wszystkie wypłynęły i zbliżały się ku niej, łamiąc ręce. Ona skinęła uśmiechnięta na znak, że jest szczęśliwą, lecz chłopiec okrętowy przybliżył się do niej i przestraszone Syreny tak prędko zanurzyły się w wodę, iż nic dostrzedz nie mógł, prócz białej piany morskiej.
Dnia następnego okręt Królewicza wpłynął do portu królewskiej stolicy.
Na powitanie uderzono w dzwony, z wież strażniczych rozległy się trąby donośne, wywieszono z okien flagi narodowe, żołnierze stanęli w szeregach pod bronią. Król był serdeczny, dzień każdy przynosił nowe zabawy i uroczystości: bale, koncerty, wycieczki. Tylko królewny nie było. Mówiono, iż nie wróciła z klasztoru, gdzie była na wychowaniu, aby wyćwiczyć się w cnotach królewskich.
Nakoniec przyjechała.
Nikt trwożniej i goręcej nie pragnął zobaczyć pięknej królewny, jak młoda Syrena — i ujrzała ją wreszcie: śliczne czarne oczy, ufne i słodkie, twarzyczka dziecięca i dobry uśmiech.
— Jakaż ona piękna! — szepnęła z trwogą, lecz w tej samej chwili serce zamarło w niej i bić przestało.
— To ty! — zawołał z radością Królewicz. — Ty, coś mi życie ocaliła, kiedy leżałem martwy na piaszczystym brzegu! Jakże cię kocham! Ach, jakżem szczęśliwy!