Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 213.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

kot, tupanie, krzyki; hu! ha! Porwał swoją sąsiadkę, poważną Olszankę, i — jak chłopak wiejski, pocałował głośno!
Hu! Ha! wszyscy z miejsc wstali, rozpoczął się taniec. Córki królewskie tańczyły najpierwsze. Bo i któż im dorówna? Taniec był lekki, prosty, niby kołysanie na falach wiatru, a nikt z zaproszonych nie mógł się dość napatrzyć na to czarodziejstwo.
Potem nastąpiły tańce sztuczne i solowe, różne popisy. Do kroćset! stary karzeł pojąć nie mógł, co się robi z ich rękami i nogami. Wszystko rozstrzela się na wszystkie strony, zgina, prostuje, krąży, leci, spada, tylko w oczach migoce. A teraz kręcą się w kółko tak szybko, że Koń-Upiór i Upiór-Świnia patrzeć nie mogą na to, wstali od stołu, gdyż dostali mdłości.
— Prr! — zawołał Kobold — dosyć tego! Rękami i nogami wywijać umiecie, tego wam nikt nie ujmie, ale chciałbym wiedzieć, na coście więcej zdatne?
— Zaraz to zobaczysz — odrzekł Król Olch poważnie i skinął na najmłodszą z córek.
Była ona przejrzystą jak promień księżyca, ze wszystkich sióstr najlżejszą, najdelikatniejszą; kiedy szła, wcale ziemi nie dotykała stopą, a kiedy wzięła w usta biały wiórek, zniknęła z oczu. To była jej sztuka.
Ale nie podobała się staremu. Twierdził stanowczo, że nie chciałby takiej żony, a zapewne i żaden z jego synów.
Druga córka umiała chodzić bokiem, leżąc, jak cień ludzki, którego Olszanki nie mają.
Trzecia miała inny talent: u Wodnicy z błota uczyła się gospodarstwa i umiała przyrządzać sęki olszowe, nadziewane i szpikowane robaczkami świętojańskiemi.
— Z tej będzie mąż miał w domu dobrą gospody-