Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 223.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

„Stare graty“ — jak się o nich wyrażano. Były pomiędzy nimi dwa portrety: mężczyzny w czerwonym fraku i peruce, oraz kobiety z różą w pudrowanych włosach, obydwa otoczone zielonemi gałązkami wierzby. Przedstawiały one praojców rodziny, sędziego z żoną, ale były dzisiaj zniszczone i podziurawione w wielu miejscach, ponieważ młode baroniątka lubiły strzelać do nich z łuku, jak do celu.
— Oni naprawdę nie należą do rodziny — zapewniały — on był przecież kramarzem, a ona gąsiarką. Niewielcy państwo, jak papa i mama.
Tym sposobem na zasadzie: wszystko na swojem miejscu! — „stare graty“ znalazły się na korytarzu, prowadzącym do czeladniej izby.
Dnia jednego domowy nauczyciel wyszedł na przechadzkę z uczniem swym, młodym baronem i jego starszą siostrą. Szli przez pola drogą, wiodącą do ruin i starej wierzby nad resztką jeziora. Baronówna zrywała trawki, polne kwiaty i wiązała z nich bukiet, słuchając zarazem, co mówił nauczyciel o siłach natury, o jej prawach, o wielkich, znakomitych ludziach. Lubiła słuchać takich opowiadań, gdyż była to natura zdrowa i bogata, o duszy szlachetnej i gorącem sercu, które kochało wszystko, co Bóg stworzył.
Zatrzymali się dopiero u wierzby i młody baron zaczął prosić, aby mu nauczyciel wykręcił fujarkę.
— Nie rób pan tego! — zawołała baronówna, lecz młody człowiek już ułamał gałąź.
— To nasze herbowe drzewo — rzekło dziewczę. — Lubię je bardzo i czuję, że powinniśmy je szanować wszyscy. Śmieją się za to ze mnie, ale cóż to szkodzi? To pamiątka pięknej legendy rodzinnej.