Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 229.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Bo też naprawdę nie kończył się wcale, ale łączył z lasem ogromnym, pełnym głębokich jezior i drzew starych, który dochodził aż do brzegów morza. Morze było błękitne i bardzo głębokie, — do samego brzegu przypływać mogły wielkie statki i zatrzymywać się pod gałęziami drzew olbrzymich, prastarych.
Na jednem z nich, na nizkiej zielonej gałązce, słowik uwił gniazdko i śpiewał co noc tak cudownie, iż ubodzy rybacy, którzy wypływali na morze dla zarobku, opuszczali sieci i siedzieli bezczynnie, zasłuchani w pieśń czarodziejską.
— Boże, jakież to piękne! — Boże, jak on śpiewa! — powtarzali zachwyceni, zabierając się znów do roboty.
Ale następnej nocy powtarzali znowu:
— Boże, jakież to piękne! — Boże, jak on śpiewa!
Z całego świata zjeżdżali się do Chin podróżni, aby obejrzeć cesarską stolicę, wspaniały pałac i ogród cudowny, lecz kto z nich tylko usłyszał słowika, powtarzał bez namysłu:
— To najpiękniejsze ze wszystkiego.
Powróciwszy do ojczyzny, podróżni opowiadali o cesarzu, jego pałacu i ogrodzie, o wszystkich cudach, które oglądali. Uczeni pisali o tem wiele książek, w których podziwiali rzeczy piękne, „lecz słowik najpiękniejszy ze wszystkiego“ — zapewniał każdy po kolei. Poeci układali nawet śliczne wiersze, chwaląc leśnego śpiewaka.
Książki się rozchodziły szeroko po świecie, a niektóre zawędrowały do rąk samego cesarza chińskiego. Zasiadł w złotej koronie na kosztownem krześle i czytał, kiwając głową z wielkiego zadowolenia, o przepysznym pałacu swoim i ogrodzie.