chy, bawiące się wesoło na ulicy, lub nad rzeką, pod starą wierzbą. Tutaj najlepiej bawić się lubiły.
Środek miasteczka zajmował rynek dość obszerny, na którym podczas jarmarków ustawiano budy i kramy z trzewikami, wstążkami i wszelkim towarem. Tłok bywał wtedy straszny, a wedle zwyczaju zarazem deszcz i błoto, zapach koni, chłopskich kożuchów i smoły, lecz obok tego i zapach miodowy pierników, które rozkładano na wielkim straganie.
A najprzyjemniejsze było to, że człowiek, który sprzedawał owe prześliczne pierniki, corocznie podczas jarmarku wynajmował sobie izdebkę u rodziców Kanuta. Rozumie się, że przy okazyi chłopczyk zarabiał na tem niejeden przysmaczek, a zawsze dzielił się tym podarunkiem z przyjaciółką swoją Joasią.
Najbardziej jednak cieszyły się dzieci z przyjazdu „piernikarza“ dlatego, że umiał opowiadać niezmiernie ciekawe historye o każdej rzeczy, nawet o piernikach. Raz wieczorem opowiedział obojgu prześliczną, której przez czas długi zapomnieć nie mogły.
Bo też nie była to zwykła historya, sami posłuchajcie tylko:
Na straganie leżały dwa śliczne pierniki: żółty chłopiec w kapeluszu i różowa pasterka bez kapelusza. Twarze miały zwrócone na bok i mogły się na siebie patrzeć, chociaż trochę zezem; ale oprócz tego chłopiec miał z lewego boku gorzki migdał, zamiast serca, dziewczynka za to była z najczystszego miodu. Rozumie się, że wyglądali tak wspaniale tylko z tej strony, na którą się patrzy, bo drugiej i tak nie widać.
Chłopiec i pasterka leżeli obok siebie na straganie bardzo długo, nie sprzedawano ich, gdyż przeznaczone
Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 274.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.