Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 309.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

koił tak, że mógł przemówić. — Nie chcę już więcej patrzeć na te okropności! Zresztą chodź i sam zobacz.
I zaprowadził Janka do ogrodu królewny. Okropny widok! Na każdem drzewie wisiały po dwa i trzy szkielety zamordowanych książąt, którzy się ubiegali o rękę księżniczki. Za każdym powiewem wiatru uderzały ich kości o siebie, a wystraszone ptaki nie śmiały się gnieździć w tym prawdziwym ogrodzie śmierci. W doniczkach nawet stały trupie główki zamiast świeżych, pachnących kwiatów. Rzeczywiście dziwny był ogród królewny.
— Sam widzisz — rzekł król stary, — tak i z tobą będzie. Daj lepiej pokój. Dosyć mam już zgryzoty i zmartwienia, bo nie mogę o tem nie myśleć.
Janek pocałował w rękę dobrego króla i prosił go, żeby nie martwił się wcale, bo wszystko dobrze będzie.
Właśnie na dziedziniec zamkowy wjechała piękna królewna ze swemi damami, więc pośpieszyli, aby ją powitać. Uśmiechnęła się przyjaźnie do Janka i podała mu rękę z tak dobrem spojrzeniem, że od tej chwili ani myślał wierzyć, aby była złą czarownicą. Wszyscy następnie zasiedli do stołu, paziowie roznosili konfitury i migdałowe ciastka, ale król nie mógł nic jeść ze zmartwienia. Zresztą makaroniki były dla niego za twarde.
Postanowiono, że nazajutrz z rana Janek się stawi w królewskim pałacu, aby odgadnąć pierwszą myśl królewny. Sędziowie i rada stanu będą świadkami tego, i jeśli mu się uda, musi dwa razy jeszcze powtórzyć taką próbę. Ale nie zdarzyło się dotąd nikomu przeżyć dnia podobnego.
Janek nie troszczył się o to zupełnie. Pan Bóg mi dopomoże — myślał sobie — a księżniczka taka piękna, że obawiać jej się nie umiem. I szedł wesoło przez