Strona:PL Hans Christian Andersen-Baśnie (1899) 334.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

płakała, a gdy jej łzy gorące padły na miejsce, gdzie rósł poprzednio krzaczek różany, zroszona niemi ziemia, nie mogąc dłużej utrzymywać kwiatu w swojej głębi, rozsunęła się nagle, i róża, śliczna, czerwona, woniejąca róża, wydobywszy się z gruntu, stanęła niespodzianie przed oczyma zdziwionej i uradowanej dziewczynki. Marysia uścisnęła i ucałowała ją serdecznie i — przypomniała sobie swoje własne róże, swój dom i małego Janka.
— Ach! jakże ja długo tu siedzę! — rzekła dziewczynka — toć przecież wyszłam po to, by szukać Janka! Czy nie wiecie, gdzie on się podział? — zapytała róż — Może już nawet, broń Boże, umarł?
— Umrzeć, nie umarł — odpowiedziały róże. — Wracamy przecież z głębi ziemi, gdzie leżą wszyscy umarli, ale Janka tam nie było!
— Dziękuję wam! — rzekła mała Marysia i poszła do innych kwiatów, zajrzała im w kielichy i spytała: — Czy wy nie wiecie, gdzie się podział mały Janek?
Ale wszystkie kwiatki stały na słońcu i myślały, każdy o swojej bajeczce, których się dużo od nich nasłuchała mała Marysia, żaden jednak nie wiedział, co się stało z małym Jankiem.
— Biedna moja babunia! — westchnęła Marysia.— Ach! pewno tęskni za mną i martwi się o mnie, tak samo, jak ja się martwiłam o mojego Janka. Ale niedługo powrócę do domu i Janka przyprowadzę ze sobą. Na nic się nie zdało pytać kwiatów, wiedzą one tylko o swoich własnych pieśniach i wcale nawet nie odpowiadają na moje pytania.
To mówiąc, podwiązała sobie wyżej kostek sukienkę, żeby jej było łatwiej uciekać.
Drzwi domku były zamknięte, lecz Marysia póty