Strona:PL Hans Christian Andersen-Cień, Śpiewak z pod strzechy 12.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dziewał się pan naturalnie spotkać mię w takim stanie? Czyż nie poznaje pan swojego cienia? Pewno pan nie przypuszczał, że powrócę kiedy? Ale powiodło mi się nadzwyczajnie, jestem dzisiaj bogaty i chciałem się wykupić.
Zadzwonił kosztownymi brelokami, na ręku błysnął mu pierścień z brylantem, gruby, złoty łańcuch wisiał u zegarka.
— Nie mogę przyjść do siebie — rzekł uczony. — Co to ma wszystko znaczyć?
— Naturalnie, że to niezwykła historja — odrzekł cień z całą powagą — ale pan jesteś także człowiekiem niezwykłym, a ja od pierwszej chwili mego życia uczyłem się wstępować w twoje ślady. Nic też dziwnego, że skoro uznałeś, iż jestem zdolny iść o własnej sile, sam mię w świat wyprawiłeś. Dziś mam świetne stosunki i majątek. Ale opanowała mię tęsknota zobaczenia pana raz jeszcze, nim umrzesz, i odwiedzenia zarazem ojczyzny. Każdy ma przywiązanie do swojego kraju. Wiem, że masz pan cień inny, więc czy jemu czy też panu mam dług spłacić? Racz powiedzieć mi bez ceremonji.
— Czy to naprawdę ty jesteś? — mówił tymczasem uczony. — To nie do uwierzenia! Nigdybym nie przypuścił, że można swój własny cień spotkać, jako człowieka!
— Powiedz mi pan tylko, ile mam zapłacić — nalegał gość — długów nienawidzę.
— Jak możesz o tem mówić? — rzekł uczony. — Nie wiem o żadnym długu. Jesteś wolny, jak każdy! Cieszę się niezmiernie, że ci się tak po-