Strona:PL Hans Christian Andersen-Kwiaty Idalki 11.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Naturalnie! Razu jednego wchodzi sobie rano do ogrodu i widzi, jak wielka pokrzywa daje listkami znaki gwoździkowi. — Ach, jakiś ty śliczny! — mówi. — Jak cię kocham! — Nie podobało się to panu profesorowi i z całej siły uderzył pokrzywę po liściach, które zastępują jej palce. Możesz sobie wyobrazić, jak się sparzył. Od tego też czasu nie śmie jej nawet dotykać.
— Ha, ha, ha! Ha, ha, ha! — śmiała się Idalka.
— Jak można kłaść dziecku w głowę takie brednie? — oburzył się stary radca, bardzo nudny, który właśnie przyszedł z wizytą i wygodnie usiadł na sofie.
Radca nie lubił Fredzia i zawsze coś mruczał pod nosem, gdy on wycinał dla Idy zabawne, śliczne figurki: człowieka z sercem w ręku, wiszącego na gałęzi (to był złodziej, co kradł serca), czarownicę, galopującą na miotle i niosącą męża na nosie. — Co za głupstwa! — mawiał radca, który nie mógł tego znosić. — Jak można kłaść dziecku w głowę takie brednie!
Lecz Idalka wolała wierzyć studentowi, bo zresztą to, co mówił radca, było całkiem niezrozumiałe. Ktoby na niego zważał? A Fredzio opowiada takie zabawne historje, o których potem musi długo myśleć. Prześliczne są!
Spojrzała znów na swoje kwiatki: zwiesiły główki, gdyż były zmęczone; rozumie