Strona:PL Hans Christian Andersen-Matka, Anioł, Sosna 11.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

zabrała mi dziecko? — zawołała głosem żałosnym.
— Nie powróciła jeszcze — odparła jej stara, siwa niewiasta, która czuwała tutaj nad kwitnącemi roślinami. — Ale skąd się tu wzięłaś, żyjąca istoto? Kto ci pokazał drogę, kto cię przywiódł?
— Bóg dobry mię tu przywiódł. On jest miłosierny i ulitował się nad sercem matki, i ty się ulitujesz. Powiedz mi, gdzie dziecię moje?
— Tego nie wiem — odpowiedziała staruszka — nie znam go przecież, a ty nie masz oczu, więc jakże je poznać możesz? Wiele drzew i kwiatów tej nocy powiędło, i śmierć nadleci wkrótce, aby je z tego ogrodu usunąć. Zapewne między niemi jest i dziecię twoje. Wiesz przecie, że każdy człowiek ma swoje drzewo albo kwiatek drobny w ogrodzie śmierci; rośliny te z pozoru nie różnią się niczem od zwykłych roślin ziemskich, ale w każdej z nich bije serce. Może rozpoznasz bicie serca swego dziecka? Co mi dasz za to, jeżeli ci powiem, jak należy dalej postąpić?
— Nic nie mam — rzekła matka — ale gdybyś chciała, na koniec świata poszłabym dla ciebie.
— Co mi po tem, moja droga? — Nie mam tam interesu. Oddaj mi lepiej swoje czarne włosy. Ja ci dam za to moje siwe, więc tak wiele nie stracisz.
— Tylko to? Ach, najchętniej! — I z radosnym pośpiechem oddała biedna matka swe czarne