Strona:PL Helena Staś - Tajemnica Polskiej Róży.pdf/23

Ta strona została uwierzytelniona.
—   19   —

— Zawstydziłam się i pocałowawszy ją w rękę prosiłam, aby skończyła.
— Po śmierci męża — podjęła znów babcia, — Władzio, mój syn był mi jedyną pociechą, szczęściem i nadzieją. Trzymałam sklepik z bułkami, a on też różnie potrochu zarabiał i krztałcił się. Chciał być doktorem i już tylko rok mu brakowało do ukończenia. Wzdychałam do tego i marzyłam Bóg wie co; wiedziałam, że się bardzo dobrze uczy i czasami roiłam, że zostanie jakim wielkim profesorem. Nie sądzono mi widać było, oglądać szczęścia moich dzieci na ziemi.
Zamilkła chwileczkę, jakoby wypoczywała pod ciężarem bolesnych wspomnień.Ja nie przerywałam już więcej, lecz w skupieniu oczekiwałam końca jej powieści. Po małej pauzie podjęła znowu:
— Władzio był Polakiem i czuł to w całym sobie. Studenci mieli różne tajne schadzki i różnie przeciw moskiewskim rządom w Polsce mówili. Ktoś doniósł o ich schadzkach i na jednem takiem zgromadzeniu obstąpiła ich policya z wojskiem do koła. Nie wiadomo kto tam zaczął, dość, że strzelali. Kilku studentów padło, a kilku zabrali do więzienia. Władzia przynieśli mi do domu bezprzytomnego. Miał ranę w głowie, której krew obficie płynęła. Zobaczywszy to, przyłożyłam chustę do rany, i nasiąkła nią cała. Gdy potem chustę tę wymoczyłam pomyślałam: — gdzie ja też tę krew wyleję, toż to krew mego syna. — W tej samej chwili przyszło mi