Strona:PL Helena Staś - Tajemnica Polskiej Róży.pdf/9

Ta strona została uwierzytelniona.




Pewnego zimowego dnia, jednego z tych, gdy tak zwana gołoledź pokrywa ziemię i naraża przechodniów co krok na upadek, powracałam z kościoła w Newark, N. J. Przedemną szła jakaś staruszka owinięta wielkim szarym szalem, w czarnej sukni, na głowie mając również czarną wełnianą chusteczkę. Z ubioru tego osądziłam, że musi być Polką i powraca zapewne tak samo jak i ja z kościoła. Pomyślałam też sobie, że dla staruszki nie bardzo jest bezpiecznie iść samej po takiej ślizgawicy.
Zaledwie myśl ta przeszła mi przez głowę, gdy staruszka runęła na ziemię. Zbliżyłam się czemprędzej by ją podnieść i trzymając pod rękę towarzyszyłam jej krok w krok aż do domu.
Mieszkała ona na Belmont ave. dwie ulice poniżej od miejsca gdzie ją spotkałam. Krótka była nasza wspólna droga, a jednak dostateczna do zbliżenia nas do siebie i obudzenia chęci poznania się lepiej nawzajem. Gdy bowiem doszłyśmy do dość okazałego domu i staruszka ozwała się: Bóg zapłać Pani, teraz już jestem bezpieczną, bo tu już mój dom, — jakoś żal mi się zrobiło, że musiałam ją pożegnać. Nie wiem czy staruszka również czuła chęć porozmawiania ze mną dłużej, czy odgadła tę chęć, dość, że zaprosiła mię do siebie. Pomimo pragnie-