Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0033.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

pani. Śmierć w bitwie każdemu się może przygodzić, a włodyce, stary-li czy młody, to nawet chwalebna jest. Ale nie cudza temu chłopcu wojna, bo chociaż mu roków nie dostaje, nieraz już trafiało mu się potykać z konia i piechotą, kopią i toporem, długim albo krótkim mieczem, z pawężą albo bez. Nowotny to jest obyczaj, że rycerz dziewce, którą rad widzi, ślubuje, ale że Zbyszko swojej trzy pawie czuby obiecał, tego mu nie przyganię. Wiskał już Krzyżaków, niech jeszcze powiska, a że od tego wiskania parę łbów pęknie, to mu jeno sława z tego urośnie.
— To widzę, nie z byle otrokiem sprawa — rzekła księżna.
A potem do Danusi:
— Siadaj-że na mojem miejscu, jako pierwsza dzisiaj osoba: jeno się nie śmiej, bo nie idzie.
Danusia siadła na miejscu pani. Chciała przytem udać powagę, ale modre jej oczki śmiały się do klęczącego Zbyszka, i nie mogła się powstrzymać od przebierania z radości nóżkami.
— Daj mu rękawiczki — rzekła księżna.
Danusia wyciągnęła rękawiczki i podała Zbyszkowi, który przyjął je ze czcią wielką, i przycisnąwszy do ust, rzekł:
— Przypnę je do hełmu, a kto po nie sięgnie, gorze mu!
Poczem ucałował ręce Danusi, a po rękach nogi, i wstał. A wówczas opuściła go dotychczasowa powaga, a napełniła mu serce wielka radość, że odtąd za dojrzałego męża wobec całego tego