Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0075.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Rybałtowi, który był szlachcic i człek obyty, nie wydał się taki żart zbyt przystojnym, ale widząc, że Maćko mówi o nim lekko, nie brał go także do serca. Tymczasem Niemca poczęło takie zachowanie się korcić. Raz i drugi spojrzał na Zbyszka, potem na Maćka, wreszcie zrozumiał, że z koni nie zsiędą i że umyślnie na niego nie zważają. Wówczas błysnęło mu coś w oczach jakby stal i zaraz począł się żegnać.
W chwili zaś, gdy ruszył, pan z Taczewa nie mógł się powstrzymać i rzekł mu na rozstaniu:
— Jedźcie śmiele, mężny rycerzu. Kraj to spokojny i nikt na was nie napadnie, chyba jakowy dziecisk krotofilny.
— Choć dziwne są obyczaje w tym kraju, nie obrony, ale towarzystwa waszego szukałem — odparł Lichtenstein — jakoż tuszę, że się jeszcze spotkamy i na tutejszym dworze i gdzieindziej.
W ostatnich słowach brzmiała jakby ukryta groźba, dla tego Powała odrzekł poważnie:
— Bóg to da...
To powiedziawszy, skłonił się i odwrócił; poczem wzruszył ramionami i rzekł półgłosem, tak jednak, aby go najbliżsi słyszeli:
— Chuchraku! zdjąłbym się z kulbaki ostrzem kopii i przez trzy pacierze dzierżył w powietrzu!
I począł rozmawiać z księżną, którą znał dobrze. Anna Danuta pytała go, co robi na gościńcu, on zaś oznajmił jej, że jeździ z królewskiego rozkazania, by utrzymać bezpieczeństwo w okolicy, w której z powodu wielkiej liczby gości, ścią-