Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0081.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Mówią, że Kraków okrutnie urósł od króla Jagiełły.
— Była to prawda; od czasu wstąpienia na tron wielkiego księcia Litwy, niezmierzone kraje litewskie i ruskie otwarte zostały dla krakowskiego handlu, w skutek czego miasto z dnia na dzień porastało w ludność, w dostatki w budowle — i czyniło się jednem ze znaczniejszych w świecie...
— Krzyżackie miasta też zacne, — ozwał się znów gruby rybałt.
— By jeno się do nich dostać, — odpowiedział Maćko.— Byłby łup godny!
Lecz Powała myślał o czem innem, mianowicie, że młody Zbyszko, który tylko przez głupią zapalczywość zawinił, idzie jednak jak wilkowi w gardziel. Pan z Taczewa, srogi i zawzięty w czasie wojny, miał jednak gołębie serce — że zaś lepiej rozumiał od innych, co winowajcę czeka, więc zdjęła go nad nim litość...
— Waguję się i waguję, — rzekł znów do księżny — czy mówić królowi, co się stało, czy nie mówić. Jeśli Krzyżak się nie poskarży, to i nijakiej sprawy nie będzie, ale jeśli się ma skarżyć, to możeby lepiej wszystko pierwej powiedzieć, by pan nagłym gniewem nie zagorzał...
— Krzyżak jak może kogo zgubić, to zgubi, — odrzekła księżna — ale ja przedtem rzekę młodzieńcowi, żeby do naszego dworu przystał. Może też król nie tak srodze dworzanina naszego ukarze...