Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0097.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

do wojny i bitek, niż do dworskich obyczajów, wiedział jednak widocznie, co rycerzowi czynić przystoi, gdy rankiem zobaczy damę swych myśli — gdyż cofnął się i przybrawszy wyraz zdumienia, zawołał, żegnając się:
— W imię Ojca i Syna i Ducha!...
A Danusia spytała, podnosząc na niego modre oczki:
— Czego się Zbyszko żegna, kiedy już po Mszy świętej?
— Bo przez tę noc tyle ci, piękna panno, gładkości przybyło, aż mi cudnie!
Lecz Mikołaj z Długolasu nie lubił, jako człowiek stary, nowotnych, zagranicznych zwyczajów rycerskich, więc wzruszył ramionami i rzekł:
— Co tam będziesz po próżnicy czas tracił i o urodzie jej prawił! Skrzat to, któren ledwie od ziemi odrósł.
Na to Zbyszko spojrzał zaraz na niego zawzięcie:
— Warujcie się nazywać ją skrzatem — rzekł, blednąc z gniewu — i to wiedzcie, że gdyby wam było mniej roków, zarazbym kazał ziemię za zamkiem udeptać, i niechby przyszła wasza, albo moja śmierć!...
— Cichaj, chłystku!... dałbym ci rady jeszcze dziś!
— Cichaj — powtórzyła księżna. — To zamiast o własnej głowie myśleć, będziesz tu jeszcze zwady szukał. Wolejbym była stateczniejszego dla Danusi poszukała rycerza. Ale to ci powiadam,