Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0114.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—  108  —

komu ja to ostawię? Chce Krzyżak kary, panie — niech będzie kara, ale pozwólcie, abym ja swoją głowę oddał. Co mi ta po żywocie bez Zbyszka! Młody jest, niech ziemię wykupi. Nie zapyta się nawet Krzyżak, czyja głowa spadła, byle spadła. Hańba też z tego nijaka na ród nie padnie. Ciężko człowiekowi iść na śmierć, ale pomiarkowawszy, to lepiej, żeby człek zginął niż żeby ród miał zginąć...
I tak mówiąc, objął nogi królewskie, król zaś począł mrugać oczyma, co było u niego oznaką wzruszenia, a wreszcie rzekł:
— Nie będzie tego, żeby ja opasanemu rycerzowi głowę kazał niewinnie ucinać! nie będzie, nie będzie!...
— I nie byłoby w tem sprawiedliwości — dodał kasztelan. — Prawo winnego przyciśnie, ale nie smok ci to żaden, który nie patrzy, czyją krew chłepce. A wy uważcie, że właśnie hańbaby na wasz ród spadła, bo jeśliby bratanek wasz przystał na to, co mówicie, tedyby i samego i jego potomstwo za bezecnych wszyscy mieli...
Na to Maćko:
— Nie przystałby on. Ale gdyby się to bez jego wiadomości stało, toby mnie potem pomścił, jako i ja jego pomszczę...
— Ha! — rzekł Tęczyński — wskórajcie u Krzyżaka, by skargi zaniechał.
— Jużem u niego był.
— I co? — spytał, wyciągając szyję, król — co powiedział?