Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0118.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Najświętszej Pannie poleć, gdyż prawo nie może ci tego darować...
Usłyszawszy to Zbyszko, chociaż spodziewał się podobnych słów, przybladł nieco, ale wnet potem strząsnął w tył swe długie włosy, przeżegnał się i rzekł:
— Wola Boska! A no trudno!
Następnie zwrócił się do Maćka i ukazał mu oczyma na Lichtensteina, jakby polecając go jego pamięci, a Maćko kiwnął głową na znak, że rozumie i zapamięta. Zrozumiał to spojrzenie i ten ruch także i Lichtenstein i jakkolwiek w piersiach biło mu zarówno mężne, jak zawzięte serce, jednakże dreszcz przebiegł go na chwilę od stóp do głowy — tak straszną i złowrogą twarz miał w tej chwili stary wojownik. Widział Krzyżak, że między nim a owym rycerzem pójdzie odtąd na śmierć i życie, że gdyby się nawet chciał przed nim skryć, to się nie skryje, i że gdy przestanie być posłem, to się muszą spotkać choćby w Malborku.
Tymczasem kasztelan udał się do przyległej izby, by podyktować wyrok na Zbyszka biegłemu w piśmie sekretarzowi. Ten i ów z rycerzy zbliżał się podczas owej przerwy do Krzyżaka, mówiąc:
— Bogdaj na sądzie ostatecznym łaskawiej cię osądzono! Radżeś tej krwi?
Lecz Lichtensteinowi chodziło tylko o Zawiszę, gdyż ten z powodu swych czynów bojowych, znajomości praw rycerskich i niezmiernej surowości w ich przestrzeganiu znany był po świecie szeroko.