Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0122.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—  116  —

wyślę mu zapowiedź, żeby przed bitwą do pojedyńczej walki ze mną stanął.
— Na udeptanej ziemi?
— Na udeptanej ziemi, konno albo pieszo, ale jeno na śmierć, nie na niewolę. Będzieli zaś spokój, to do Malborka pojadę i kopią w bramę zamkową uderzę, a trębaczowi każę otrąbić, że go na śmierrć wyzywam. Już ci się nie pochowa.
— Pewnie, że się nie pochowa. I rady mu dacie, jakobym widział.
— Rady? Zawiszybym nie dał, Paszkowibym nie dał, Powale też; ale nie chwalący się, takim jak on, poradzę dwom. Obaczy krzyżacka jego mać! Zali nie tęższy był ów rycerz od Fryzów? A jakem go ciął z góry bez hełm, gdzie mi się topór zatrzymał? Na zębach się zatrzymał. Albo nie?
Odetchnął na to Zbyszko z wielką ulgą i rzekł:
— Lżej będzie ginąć.
I poczęli wzdychać obydwaj, poczem stary szlachcic jął mówić wzruszonym głosem.
— Tedy się nie frasuj. Nie będą twoje kości szukały jedna drugiej na sądzie ostatecznym. Trumnę ci kazałem sporządzić dębową, taką, że i kanonicy od Panny Maryi nie mają lepszych. Nie zginiesz jako bylekto. Ba! i tego nawet nie dopuszczę, żebyć mieli ścinać na tem samem suknie, na którem mieszczanów ścinają. Jużem się z Amylejem zgodził, że da całkiem nowe, tak zacne, że starczyłoby i królowi na poszycie kożucha. I mszy ci nie pożałuję — nie bój się!