Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0144.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— A jakoże bywa na wojnie? Czy to koniecznie pasowany tylko pasowanych wybiera?
— Wojna to wojna, a walka samowtór co innego.
— Prawda... ale... poczekajcie... Trzeba poradzić... Ano widzicie! — jest rada. Książę Janusz będzie mnie pasował. Jak go księżna z Danuśką poproszą, to będzie pasował. A ja po drodze będę się zaraz na Mazowszu z synem Mikołaja z Długolasu też potykał.
— Za co?
— Bo Mikołaj — wiecie — ten, co jest przy księżnej i którego Obuchem zowią — powiedział na Danuśkę: „skrzat.“
Maćko popatrzył na niego ze zdumieniem, a Zbyszko, chcąc widocznie lepiej wytłomaczyć, o co mu chodziło, mówił dalej:
— Jużci tego też darować nie mogę, a z Mikołajem przecie nie będę się potykał, bo mu chyba z ośmdziesiąt lat.
Na to Maćko:
— Słuchaj, chłopie! szkoda mi twojej głowy, ale rozumu nie szkoda, ileżeś głupi, jak cap.
— A wy się czego sierdzicie?
Maćko nie odrzekł nic i chciał wyjść, ale Zbyszko poskoczył jeszcze ku niemu:
— A jakoże Danuśka? zdrowa już? Nie gniewajcie się za byle co. Przecie was tyle czasu nie było.
I pochylił się znów do ręki starego, ten zaś wzruszył ramionami, ale odrzekł łagodniej: