Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0163.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
CZĘŚĆ DRUGA.

U kupca Amyleja Maćko i Zbyszko naradzali się nad tem, co czynić. Stary rycerz spodziewał się rychłej śmierci, a że przepowiadał mu ją także znający się na ranach Franciszkanin O. Cypek, więc chciał wracać do Bogdańca, aby być pochowanym wedle ojców, na cmentarzu w Ostrowiu.
Nie wszyscy jednak „ojce“ tam leżeli. Był to niegdyś liczny włodyczy ród. Czasu wojen zwoływali się okrzykiem: „Grady!“ — w herbie zaś, mieniąc się być lepszymi od innych włodyków, którym nie zawsze przysługiwało prawo herbu — Tępą Podkowę. Roku 1331, w bitwie pod Płowcami, siedemdziesięciu czterech wojowników z Bogdańca wystrzelali na bagnie kusznicy niemieccy, ocalał tylko jeden, Wojciech, przezwiskiem Tur, któremu król Władysław Łokietek po pogromie Niemców, potwierdził osobnym przywilejem herb i ziemie Bogdanieckie. Tamtych kości bielały odtąd na polach płowieckich, Wojciech zaś wrócił do domowych pieleszy, lecz po to tylko, by całkowitą zgubę rodu swego oglądać.