Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0172.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

zasiadł razem z nimi do kielicha. Poczęto rozmawiać o ocaleniu Zbyszka i o jego zrękowinach z Danuśką. Rycerze nie wątpili, że Jurand ze Spychowa nie będzie się chciał sprzeciwić woli księżny, zwłaszcza jeśli Zbyszko pomści pamięć jej matki i ślubowane pawie czuby zdobędzie.
— Jeno co do Lichtensteina — rzekł Zawisza — nie wiem, czy ci będzie chciał stanąć, gdyż jest zakonnikiem, a do tego też i jeden ze starostów w zakonie. Ba! powiadali ludzie z jego orszaku, że byle doczekał, to i wielkim mistrzem z czasem zostanie.
— Jeśli walki odmówi, to cześć utraci — ozwał się Lis z Targowiska.
— Nie — odpowiedział Zawisza — gdyż nie jest rycerz świecki, zakonnikom zasie nie wolno do pojedyńczej walki stawać.
— A przecie często bywa, że stają.
— Bo się prawa w zakonie popsowały. Różne oni składają śluby — i słyną z tego, że ku zgorszeniu całego chrześciańskiego świata raz w raz je łamią. Ale do walki na śmierć może Krzyżak, a zwłaszcza komtur nie stanąć.
— Ha! to go chyba na wojnie dostaniesz.
— Kiedy powiadają, że wojny nie będzie — rzekł Zbyszko — gdyż Krzyżacy boją się teraz naszego narodu.
Na to Zyndram z Maszkowic rzekł:
— Nie długo tego spokoju. Z wilkiem nie może być zgody, bo on musi cudzem żyć.
— A tymczasem może nam przyjdzie z Tymu-